niedziela, 26 stycznia 2014

Minęło, jak jeden dzień ? ;)

Czas mija nieubłagalnie. To już dwa lata, odkąd Zazu jest ze mną. Chciałam zrobić fajną orginalną notkę, bez wzruszających wspomnień, ale kurcze ... to jedyny dzień w roku do refleksji :) tak więc pół żartem, a pół serio jak to wszystko się stało :

Postanowiliśmy wziąć drugiego psa, ja postanowiłam (jako jeszcze wtedy aktywna wolontariuszka schroniska), że uratujemy jakiegoś biedaka. Było już wiele momentów, w których to nie byłby Zazu, wiele "wpisywania się" na psy, jednak zawsze coś przeszkadzało, coś nie wyszło, za każdym razem "coś". Pamiętam sunię z bydgoskiego shrona. Była malusieńka z mocnymi odchyłami na tle psychicznym i chorobą skóry, ale do poradzenia sobie. Do tej pory myślę, że dałabym radę, ale wiem i uważam, że wiedziałam też wtedy: to zdecydowanie nie pies do pracy. Tylko ja wtedy w najmniejszym stopniu takiego nie szukałam. Okazało się jednak, że pracownik schroniska ją adoptował. Podłamało mnie to trochę i po raz kolejny poszłam do biura prosząc, aby wpisywać mnie na listę oczekujących na każdego psa w typie yorka. Zostałam przez pana oddelegowana ze stwierdzeniem, że ludzie yorko-psów nie oddają.
Po kilku dniach (podczas gdy się rozchorowałam) otrzymałam telefon (całe szczęście, że nie było mnie w szkole ! ). Była to najcudowniejsza pracownica schroniska ! :) powiedziała, że jest york i czy mnie na niego wpisać. Nie myśląc i nie analizując w najmniejszym stopniu sytuacji- zgodziłam się ! Okazało się potem, że Mimi (pracownica o której mowa) przekopała dokumenty wolontariuszy i znalazła mój numer telefonu, co w schroniskwych warunkach i ilości pracy przypadającej na pracownika- najzwyczajniej nie jest możliwe. Tak więc to musiało być przeznaczenie :) po co o tym mówię tak szczegółowo ? Ponieważ to, że mam Zazu jest zasługą Mimi i nie wiem, jak jej podziękować.


Jak się dalej wszystko potoczyło ?
Po wyleczeniu psów i wyprowadzeniu Zazu z  stresowych pętli (tak to pozwolę sobie nazwać) zaczęło się coś niesamowitego :) nasza wspólna przygoda z agility. Biegałam wcześniej z Tosią, ale to było rekreacyjne zajęcie. Nowy pies postawił przede mną duże wyzwanie. Długo nie ogarniałam systemu działania jego mózgu i tego, jak łączyć kabelki, ojjj długo. Czy teraz ogarniam ? Jak dla mnie tego systemu odkryć się nie da. Mimo, że Zazu jest obecnie najmniej problemowym psem, jakiego znam, to mimo to nie jest przewidywalny, a nawet jeśli, to na pewno nie na 100 % i to właśnie w nim lubię najbardziej :) po co mi pies, który może chodzić zawsze i wszędzie bez smyczy, skoro nie byłby w stanie mnie niczym zaskoczyć? Przecież to niesamowite, jak myślisz, że wiesz już dużo, a wtedy on udowadnia, że nie wiesz zupełnie nic :P i to nie tylko w szkoleniu, ale w każdej dziedzinie życia.
Pamiętam, jak było na pierwszych agilitkach... pies dostał komendę zwalniającą i ... hmm ja jeszcze nie ruszyłam, a jego już nie było na kontakcie ze mną :P z tego całego biegania wiedziałam tylko, kiedy psa nagradzać, czyli ... zawsze po komendzie zwalniającej, bo zanim ja ogarnęłam, gdzie on jest, to on już zdążył pokonać wszystko, co przed nim stało xD ohh miałam wielki problem, żeby się przestawić, ale ... ciągnęło mnie do tego, aby nauczyć się nadążać za nim i pomagać w tym pokonywaniu ...
Mimo, że zrobiłam wiele, wiele błędów i niektórych nie mogę sobie wybaczyć, to jestem dumna bo udało nam się stworzyć nić współpracy. Teraz trzeba tą niteczkę (bardzo cieńką póki co) na torze zamienić w solidny sznur :) ale wiem, że nam się to uda.

Dlaczego Zazu jest bezproblemowy, ale nie przewidywalny ?
Hmmm. jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi na myśl, to takie, że nie podejmuje samodzielnych decyzji. We wszystkim opiera się na mnie. Mam taki mały, czterołapy cień WSZĘDZIE. Nie ważne, gdzie pójdę, on uzna, że też powinien tam właśnie teraz być :P kuchnia, łazienka ... nie ważne. Zabawa z innymi psami jest fajna, póki mama czegoś nie powie i tak jest ze wszystkim. Tosia narzuca każdą rzecz, o jakiej pies w tym domu decyduje :P od razu przychodzi mi na myśl sytuacja w której Zazu śpi, Tosia podchodzi i stoi nad nim. Nawet dźwięku z siebie nie wydaje. No a Zazu co ? Wstaje i idzie się położyć w inne miejsce i Tosia dostaje to czego chce- ciepłe miejsce do spania ;) to chyba odwzorowuje jego bycie sierotką ? :P Kiedyś też wywaliłam Tosię z łóżka, co oczywiście równało się obrazie majestatu. Ponieważ MUSIAŁA wyładować na kimś złość, a Zazu stał przypadkiem tuż obok- no cóż ... nawet się nie odgryzł.
No tak, ale jak Zazu próbuje myśleć, to nigdy nie wiadomo ... co wymyśli ;)
Ponieważ u niego samoistne pomysły zdarzają się bardzo różne- tak właśnie tłumaczę sobie jego nieprzewidywalność :)

Zazu podczas próby myślenia :
No cóż, nie wiem, co jeszcze napisać ... chyba każdy wie, że te cztery małe, brudne łapki zmieniły moje życie ? :)
Jestem szczęśliwa z tego, co udało nam się zrobić przez te dwa lata i na ten rok mam już ambitne plany i liczę na nowe zmiany i sukcesy ...
Byle tylko był zdrowy i choć w półowie tak bardzo szczęśliwy ze mną, jak ja z nim <3

No i na koniec filmik, a raczej zlepek wszysstkich chwil i tych brzydkich i tych ładnych z tego roku :)

 http://www.youtube.com/watch?v=hKcS6VYGSSg

środa, 22 stycznia 2014

małe duże sukcesy :)

Jesteśmy po kolejnych zawodach w Annówce :)
Małymi kroczkami osiągamy to na czym nam zależy !
Udało nam się ukończyć na czysto wszystkie przebiegi :D
Dzięki temu mamy na półeczce nowy, śliczny pucharek za 1 miejsce w klasyfikacji łącznej.
Pisek był w prowadzeniu cód miód i malinki :)

Co do zastrzeżeń ...
- za późno pokazywane zakręty, co jak się okazało piesek starał się ratować i zakopywał się w piachu podczas lądowania (auć)
- zbyt wiele wysyłania, za mało biegania ... czasem zbyt wypuszczałam psa, a potem na niego czekałam przy przeszkodzie

Do kolejnych zawodów ... popracujemy nad tym :)


Tymczasem produkcja Ziczkowego filmiczku in progress :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Atak ośmiorniczek ! :)

Mieliśmy ogromną przyjemność przetestować ośmiorniczki made by http://www.szarpaki.blogspot.com !




Ze względu na formę szarpaczka testerką została Tosia.
Wydaje się, że bardzo  łatwo jest znaleźć zabawkę dla małego i  delikatnego psa ... nic bardziej mylnego ! Jest to o wiele trudniejsze, niż znalezienie czegoś odpowiedniego dla niszczyciela, a bynajmniej w naszym wypadku. Próbowaliśmy kilku mini szarpaków, ale z regóły ich delikatność polegała na luźnym splocie przez co niestety kończyło się haczeniem ząbków o dziórki, a zabawa traciła na wartości. Dobrze splecione szarpaczki najmniejszych rozmiarów niestety i tak okazywały się zbyt duże dla małego pysia.

Ośmiorniczka nie tylko sprostała moim wymaganiom, ale także miele zaskoczyła dodatkowo :)
Po kolei ...
Oczywiście zabawka ma piękne kolorki, których nie trzeba oszczędzać i można śmiało brudzić. Po spacerkowo-leśnej zabawie można ją śmiało wyprać i pozostaje niemal jak nowa :)
Dodatkowe frendzelki jeszcze bardziej zachęcają "rozgadaną" Tośkę do zabawy.
No i to, co dla mnie od początku było najważniejsze- zliwidowany problem kiełków w szarpakowych luźnych splotach.
Bonusik, który mnie mile zaskoczył : Z założenia Zazu miał się tą zabawką nie bawić, ale jak to on- mały drań i złodziej, ukradł na spacerze zabawkę i mimo szczerej chęci uśmiercenia ośmiornicy- nie udało mu się, nawet śladu po próbie zbrodni nie było. Wywołało to u mnie efekt "wow" i może kiedyś wystawię ją także na próbę wytrzymałości :P będzie miała trudne zadanie, bo Zazu to prawdziwy niszczyciel każdej zabaweczki w każdym rozmiaże (nie ważne, czy S, czy XL), a frędzelki bardzo go intrygują :)

Ostatecznie chętnie pogratuluję bardzo kreatywnego pomysłu, z którym wcześniej się nie spotkałam i choć niektórzy mogą pomyśleć, że warkoczyk, to banał, jednak się nie zgodzę. Jeden warkoczyk, to nie byłoby TO. Oznaczałoby mniej zabawy dla psa i brak możliwości rzucenia nim dalej, niż 0,5 metra- ośmiorniczką da się rzuczić cztery razy dalej :D i mimo to jest lekka, co dla delikatnego psa ma ogromne znaczenie.

W testowaniu trzeba też znaleźć wady. No cóż- było ciężko :P jedyne co mogłabym ulepszyć, to podwojenie ilości warkoczyków (o ile się da :P) choć przeglądając bogatą ofertę można także znaleźć szarpaczki "fluffy", które mogłyby zaspokoić mój frędzelkowy głodek :D


Pdsumowyjąc:
+ śliczne kolorki
+ śmiało można prać
+ fajny splot
+ można się szarpać jednym, cieńkim warkoczykiem, ale równie dobrze można czterema na raz
+ lekkie
+ ale nie za lekkie
+ bardziej wytrzymałe, niż myślałam
+ maluteńka cena

- fajniejsze byłoby bardziej ośmiorniczkowe 8 nóg :) 

Bardzo dziękujemy  http://www.szarpaki.blogspot.com za miłe doświadczenie, to nasz pierwszy, ale na pewno nie ostatni taki szarpaczek-ośmiorniczka ! :)